4 pułapki, które banki zastawiają na nas na wakacjach

4 pułapki, które banki zastawiają na nas na wakacjach

Nie znoszę kupowania walut w kantorach przed każdą podróżą zagraniczną. Nigdy nie wiem ile pieniędzy powinienem wymienić (choć – trzeba przyznać – posiadanie określonej kwoty pomaga utrzymać dyscyplinę w wydawaniu pieniędzy), a potem noszę te resztki zagranicznych pieniędzy w portfelu. Pół biedy jeśli są to np. euro, które prędzej czy później przydadzą się przy następnej podróży. Gorzej, gdy w portfelu zalegają resztki bardziej egzotycznych walut (zwłaszcza w bilonie).

To cena za operowanie za granicą papierowym pieniądzem. Drugi powód dla którego staram się używać za granicą karty płatniczej, ograniczając zapasy gotówki do niezbędnego minimum, to bezpieczeństwo. Pieniądze przechowywane na karcie są jednak bezpieczniejsze, niż zwitki gotówki, będące łakomym kąskiem dla kieszonkowców – karta z reguły jest zabezpieczona PIN-em.

Zobacz również:

Trzeci argument za używaniem kart do płacenia za granicą to ubezpieczenia, które bywają dołączane do niektórych, prestiżowych „plastików”. Czasem jest to ubezpieczenie podróżne (od następstw niebezpiecznych wypadków, pokrywające koszty leczenia za granicą, gwarantujące pokrycie kosztów wynikających z odpowiedzialności cywilnej gdyby posiadacz karty za granicą przypadkowo „nabroił”, narażając się za odpowiedzialność odszkodowawczą.

Najlepsze karty dają też przywileje na lotniskach (np. możliwość korzystania z saloników VIP-owskich, co bardzo przydaje się w przypadku opóźnienia lotu), wypłatę odszkodowania w przypadku opóźnienia podróży, albo ubezpieczenie bagażu. Sęk w tym, że aktywowanie tych bonusów często wiąże się z koniecznością opłacenia kartą kosztów związanych z podróżą zagraniczną, albo odpowiednio częstego używania karty.

Nie oznacza to, że używanie karty zawsze jest tańsze, niż zakup obcej waluty w kantorze i płacenie podczas podróży wyłącznie gotówką. Wszystko zależy od tego jakie zasady rozliczania transakcji w obcym pieniądzu przewidział bank. Bywa, że są na tyle nieprzyjazne, iż płacenie kartą za granicą będzie cię kosztowało nawet 7-8% więcej, niż wynikałoby to z prostego przeliczenia wartości zakupów po bieżącym kursie NBP. Jakie pułapki mógł przygotować na ciebie bank i pośrednicy?

Wielokrotne przewalutowanie

Sprawdź jaką walutę rozliczeniową ma twoja karta. Jeśli jest to przykładowo dolar, a wybierasz się właśnie do Hiszpanii, to płacąc w euro nadziejesz się na dwa przewalutowania – z euro na dolara i z dolara na złoty. To pierwsze przewalutowanie jest dokonywane przez organizację płatniczą (Visę lub MasterCarda). Drugie przewalutowanie – z waluty rozliczeniowej karty na tę, w której bank prowadzi twoje konto, może zaboleć bardziej (wyższy spread).

Jeśli walutą rozliczeniową twojej karty jest euro lub dolar, wysokość spreadu powinieneś zawczasu sprawdzić na stronie internetowej banku. Ale uwaga: walutą rozliczeniową twojej karty może być też złoty. Wtedy unikniesz dodatkowych przewalutowań i wszystkie zakupy będą przeliczane bezpośrednio na rodzimą walutę po kursie organizacji płatniczej (Visy lub MasterCarda). Karty będące w naszych portfelach bardzo często mają już złotego jako bazową walutę (dotyczy to zwłaszcza kart Visa).

Prowizja za przewalutowanie

To, że masz kartę ze złotym jako walutą rozliczeniową niestety nie oznacza, że nie będziesz płacił za zagraniczne zakupy, jak za zboże. Banki, nie mogąc zarabiać na spreadzie, wprowadziły dodatkową prowizję za przewalutowanie. Uważaj na nią, bo może wynieść nawet 6 proc. wartości transakcji! Kupujesz sobie ciuchy za 100 euro, a bank dodatkowo dorzuci ci do rachunku prawie 30 zł prowizji.

Sprawdź czy i jaką prowizję za przewalutowanie ma twój bank dla karty, której używasz. Zwykle jest ona najwyższa dla kart, których walutą rozliczeniową jest złoty. Najczęściej tak naprawdę to właśnie prowizja za przewalutowanie jest najwyższym kosztem, który ci grozi przy płaceniu kartą za granicą. O tym, że kolejne banki drastycznie podwyższają opłatę za przewalutowanie niedawno było w blogu

Przewalutowanie w terminalu

Kiedy płacisz kartą za granicą, terminal sklepowy może zapytać cię czy zgadzasz się na przewalutowanie transakcji od razu, na miejscu. Nie zgadzaj się z automatu, zawsze sprawdzaj po jakim kursie właściciel terminala chce przewalutować transakcję z miejscowego pieniądza na twój. Czasem kursy bywają skrajnie niekorzystne (np. spread w wysokości prawie 10 proc.).

Identyczny numer stosują zresztą niektóre zagraniczne bankomaty. Każdy chce zarobić na przewalutowaniu twojej transakcji, bo to szybkie pieniądze, zarobione bez wysiłku. Więcej o pułapkach w terminalu płatniczym za granicą przeczytasz pod niniejszym linkiem. Dziś już nawet Ryanair bawi się w bycie kantorem walutowym. Warto więc uważać.

Bankomat jak kantor

Poza przewalutowaniem transakcji bezpośrednio w bankomacie, korzystając z zagranicznej maszyny możesz naciąć się na tzw. opłatę surcharge. W Polsce jest ona zakazana, ale w niektórych krajach operatorzy bankomatów – niezależnie od tego, że pobierają prowizję od każdej wypłaty od banku, który wydał twoją kartę (tak, jak właściciele bankomatów w Polsce) – mogą zażądać dodatkowej prowizji od ciebie. Nawet jeśli twój bank oferuje ci bankomaty na całym świecie za darmo, nie obejmuje to prowizji typu surcharge. Jeśli natniesz się na nią, nikt nie zrefunduje ci kosztów.

Zanim skorzystasz z zagranicznego bankomatu sprawdź ile to może cię kosztować. W blogu opisywałem już mrożące krew w żyłach historie klientów, którzy nacięli się na sowite prowizje surcharge. Poza nielicznymi bankami, oferującymi bankomaty zagraniczne gratis (np. Pekao oferuje bezpłatny dostęp do maszyn UniCredit na całym świecie, a Citibank – do swoich urządzeń od Nowego Jorku po Pekin), w większości instytucji obowiązują wysokie, często wyrażone procentowo od wartości transakcji, prowizje.

Jak uniknąć kosztów przewalutowania? Jeśli wybierasz się do kraju strefy euro lub do USA, to zawczasu załóż sobie obok tradycyjnego, złotowego ROR-u, także taki w walucie obcej. I – o ile twój bank pozwala na taką operację – „przepnij” posiadaną kartę debetową z konta złotowego na „zagraniczne”. Dzięki temu, wykonując transakcje za granicą, będziesz operował od razu lokalną walutą, a bank nie będzie cię obciążał różnicami kursowymi.

Nawet jeśli twój bank nie pozwala na „przypięcie” do konta walutowego karty złotowej, by działała jak walutowa, to warto rozważyć założenie konta walutowego z kartą płatniczą. W skali miesiąca może to kosztować 1-2 euro lub dolary, ale być może jest to dobry pomysł na wakacje (potem z konta i karty można zrezygnować).

Możliwość komentowania została wyłączona.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu