Od dobrych kilku dni cały internet huczy od komentarzy po twitterowej awanturze prof. Marcina Matczaka z Adrianem Zandbergiem, jednym z liderów socjalistycznej Partii Razem. Poszło o pracowitość i o skłonność młodych lewicowców do zapieprzania po 16 godzin na dobę, by osiągnąć sukces. Kto ma rację w sporze Matczak-Zandberg? Jako zaprzysięgły pracoholik spróbuję to rozsądzić. Obiektywnie i na chłodno
A pretekstem do jatki była jedna z wypowiedzi prof. Matczaka – ojca swojego syna, czyli słynnego rapera Maty – opublikowana w tygodniku „Polityka”. Tata Maty wyraził powątpiewanie pod adresem młodej lewicy, czy „tacy ludzie byli gotowi pracować po 16 godzin na dobę, żeby osiągnąć sukces”. Profesor uważa, że na podstawie własnych niepowodzeń żądają zmian systemowych (polegających na tym, iżby mniej pracowali oraz żeby więcej im za to płacić oraz żeby ci bardziej pracowici i więcej zarabiający płacili wyższe podatki od nich).
- Czym różni się oszczędzający Niemiec lub Francuz od Polaka? Jakie rodzaje lokat bankowych chwytają nas za serce? Niemiecka aplikacja to sprawdziła [POWERED BY RAISIN]
- Co z dobrymi czasami, które miały nadejść dla funduszy inwestujących w obligacje? Które fundusze warto wybierać? Nieoczywiste rady eksperta [POWERED BY UNIQA TFI]
- Tak Szwajcarzy walczą o dostęp do gotówki. Co do sekundy mierzą czas dostępu każdego obywatela do najbliższego „wodopoju”. Banki, poczta, bankomaty… [POWERED BY EURONET]
Ponieważ w sprawie zapędów młodych lewicowców do miłego życia za dobre pieniądze wypowiedzieli się już prawie wszyscy, to i ja dorzucę swoje trzy grosze. Zwłaszcza, że sam jestem człowiekiem, który zbudował swój sukces na zapieprzaniu. I też często słyszę od młodych, że „dziś już tak się nie pracuje”.
Nie tylko od młodych zresztą, od moich kolegów z teamu „Subiektywnie o Finansach” też. Z niezrozumiałych dla mnie przyczyn oczekują oni wolnych weekendów… Mimo tego, mimo swojego pracoholicznego przegięcia postaram się spojrzeć na sprawę na chłodno, przez pryzmat liczb.
Od czego zależy sukces i zamożność?
Po pierwsze: generalnie aby osiągnąć sukces – mieć furę pieniędzy, stos ofert pracy na biurku i nie wiedzieć, co to jest zagrożenie strukturalnym bezrobociem – trzeba być w kilku procentach najlepszych osób w swoim fachu. W korporacji, w mieście, w kraju albo na świecie. Im bliżej jesteś szczytu „najlepszości”, tym większy osiągasz sukces i tym większe splendory na Ciebie spływają. Korporacyjne, krajowe lub globalne.
Wartość tych splendorów oczywiście zależy od tego, czy zajmujesz się „chodliwą” działalnością czy też czymś niezbyt popularnym. I oczywiście od skali „najlepszości”. Jeśli jesteś w dziesiątce najlepszych piłkarzy na świecie, to zarabiasz po 100 mln zł rocznie. Jeśli jesteś w dziesiątce najlepszych murarzy w swojej firmie – masz pewność zatrudnienia, zgarniasz premie i dostajesz odznaki „przodownika pracy”.
Co do zasady szanse na wzbicie się wysoko nie są równe. Jeśli urodziłem się w dużym mieście i rodzice zapewnili mi prywatną szkołę oraz kupili mi mieszkanie, to mam większe możliwości znalezienia się w okolicach szczytu, niż gdybym urodził się w małej miejscowości w biednej rodzinie. Państwo powinno te szanse wyrównywać (ale to inny temat).
Jest też kwestia szczęścia (żeby znaleźć się w odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu) i podejmowania właściwych decyzji w życiu (jest kilka momentów, w których trzeba po prostu podjąć ryzyko i postawić wiele na jedną kartę – wiele osób popełnia wówczas brzemienne w skutki błędy).
Nie można też pomijać sytuacji na rynku pracy: 20 lat temu 16 godzin dziennie ciężkiej pracy gwarantowało sukces, bo rynek był „wysuszony”. Dziś jest bardziej nasycony, więc tzw. wartość oczekiwana efektów zapieprzania przez 10 lat po 16 godzin dziennie jest niższa niż kiedyś. Więc trudno się dziwić, że ludzie nie chcą poświęcać części życia, skoro mają trudniejszą drogę niż ich poprzednicy.
Źródło sukcesu: praca po 16 godzin na dobę czy… jakiś dobry pomysł?
Po drugie: żeby być w kilku procentach najlepszych w swoim fachu – „na zakładzie”, w mieście, w kraju lub na świecie – przeważnie trzeba się zmęczyć. Czyli przez kilka, może kilkanaście lat ostro zapieprzać. Albo… mieć genialny pomysł i umieć go sprzedać.
Kilka tygodni temu ktoś z mojej rodziny, stojąc na przystanku autobusowym, podsłuchał rozmowę ojca z synem. Ojciec mówił synowi: „masz ogromne szczęście, bo żyjesz w czasach, w których, żeby osiągnąć sukces, nie trzeba ciężko pracować przez całe życie. Wystarczy mieć dobry pomysł„.
Coś w tym jest: wymyśl Ubera, Netfliksa albo Facebooka, jakąś aplikację, innowację, realizację i zostań miliarderem. W Polsce jest ten problem, że nikt Ci raczej nie da pieniędzy na realizację pomysłu – dlatego najbardziej wartościowe firmy świata powstały w USA, a nie nad Wisłą. Generalnie więc, aby osiągnąć sukces, miej pomysł lub zapieprzaj. Przy czym druga droga w polskich warunkach jest pewniejsza.
Po trzecie: nie ma obowiązku pracowania po 16 godzin dziennie, by być w kilku procentach najlepszych w swoim fachu. Dlaczego by tak na przykład nie spróbować pracować po 6-8 godzin i nie prowadzić wygodnego, nieprzesyconego pracą życia za dobre pieniądze? Wyłączyć się z wyścigu na szczyt i osiąść w okolicach przedwierzchołka?
————————————
ZAPROSZENIE: zajrzyj też na Homodigital.pl, czyli subiektywnie o technologii. Codziennie nowy artykuł, w którym walczymy o Twoje prawa, rozwiązujemy problemy, ostrzegamy przed pułapkami, radzimy, jak ochronić się przed utratą prywatności, danych lub pieniędzy. Zaglądaj na Homodigital.pl, codziennie nowy felieton od technologicznej Ekipy Samcika!
————————————
Duńczyk pracuje mało i zarabia dużo. Polak – odwrotnie. Czy tak musi być?
Można i tak, ale ktoś musi te godne pieniądze zapłacić. A żeby mógł zapłacić – sześć godzin dziennie niespiesznej pracy musi generować taką wartość dodaną, by starczyło na utrzymanie i szefa, i pracownika. Jest na świecie trochę krajów, w których work-life balance jest na wyższym poziomie niż u nas. Niestety, zwykle są to kraje znacznie bogatsze niż Polska.
W Danii pełnoetatowi pracownicy pracują średnio 37,2 godziny tygodniowo. Tylko 2,3% pracowników pracuje ponad 50 godzin tygodniowo. Średnie roczne wynagrodzenie w Danii wynosi równowartość 55 250 dolarów (jakieś 18 500 zł miesięcznie).
W Holandii tydzień pracy dla pracowników pełnoetatowych wynosi 37,3 godziny (drugie miejsce w krajach OECD). Ponieważ tylko 0,4% pracowników pracuje ponad 50 godzin tygodniowo, Holendrzy mają perfekcyjną równowagę między życiem zawodowym a prywatnym. Poza pracą przeciętny Holender spędza 15,9 godzin. Średnie roczne wynagrodzenie w Holandii wynosi równowartość 54 250 dolarów.
W Norwegii – podobnie. 38 godzin w pracy tygodniowo (czyli cztery dni w tygodniu po osiem godzin i 6 godzin w piątek) za równowartość 51 000 dolarów rocznej wypłaty. W pakiecie specjalne prawa dla rodziców w miejscu pracy, takie jak możliwość wcześniejszego wychodzenia z pracy, aby odebrać małe dzieci ze szkoły.
W Polsce średni tydzień pracy dla pracowników etatowych wynosi 40,9 godziny. Teoretycznie 6% pracowników pracuje ponad 50 godzin tygodniowo (podejrzewam, że te statystyki są zaniżone). Średnioroczne wynagrodzenie w Polsce wynosi równowartość około 18 000 dolarów (w okolicach 6000 zł miesięcznie) według GUS. A realnie – pewnie bliżej 15 000 dolarów. Zatem pracujemy cztery godziny tygodniowo więcej niż Duńczycy (o 10% więcej życia spędzamy w pracy) za co najmniej trzy razy mniejszą wypłatę.
———————
ZAPROSZENIE: Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o Finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na newsletter i bądźmy w kontakcie!
———————
Jak pracować mniej i zarabiać więcej? Przegląd opcji, żeby nie spędzać 16 godzin w pracy
Czy możemy pracować mniej i zarabiać więcej? Tak, o ile będziemy pracowali bardziej efektywnie. Problem w tym, że w tym celu musimy wytwarzać, jako kraj, zaawansowane technologie, za które świat będzie chciał nam dużo płacić. Chwilowo produkujemy raczej etui do smartfonów niż smartfony. Czym się różnimy od krajów, w których pracuje się mało i zarabia dużo?
W Danii wartość wypracowywana przez przeciętnego obywatela (PKB na mieszkańca) wynosi równowartość 67 000 dolarów. W Holandii – równowartość 58 000 dolarów. W Norwegii – równowartość 81 000 dolarów. W Polsce – 17 000 dolarów. Nie przywiązujcie się do liczb, bo w zależności od metodyki, przeliczników i źródeł mogą się one różnić. Ale proporcje w różnych tego typu rankingach są podobne – przeciętny Polak rocznie wypracowuje 3-4 razy mniej wartości w przeliczeniu na twardą walutę niż obywatele krajów, w których pracuje się niespiesznie i za dobre pieniądze. Jakie są opcje, żeby mimo wszystko nie musieć pracować po 16 godzin na dobę w zamian za miskę ryżu?
>>> można pracować więcej i wypracowywać więcej wartości (strategia Matczaka). Wykonując usługi o stosunkowo niskiej (na tle bogatych krajów) wartości, można pracować dłużej i wypracować jej więcej. Niestety, ten pomysł ma ograniczenia – doba ma tylko 24 godziny. Zaś ta sama usługa w biedniejszym kraju musi mieć niższą cenę niż w bogatszym. Im większe bogactwo kraju, tym wyższe są bowiem wynagrodzenia wszystkich pracowników, a nie tylko tych, którzy wykonują najcenniejsze prace (wyższe płace „promieniują” na całą gospodarkę).
>>> można inaczej się dzielić wypracowaną wartością (większa jej część może trafiać do pracowników, a mniejsza do właścicieli firmy, nie ma dwóch zdań, że w Polsce relatywnie duży procent wartości wypracowanej w firmie zostaje przy jej właścicielu). Wszystko jednak może przebiegać tylko w ramach PKB, które wypracowujemy – nadal 3-4 razy niższego niż w krajach, gdzie pracuje się bez pośpiechu i za duże pieniądze.
>>> można wreszcie pójść drogą islandzką, czyli zrobić np. czterodniowy tydzień pracy i spróbować utrzymać tę samą efektywność pracując niespiesznie i popijając sojowe latte.
16 godzin dziennie w pracy czy… czterodniowy tydzień pracy? Eksperyment islandzki
Na Islandii przeprowadzili już dwie próby krótszego tygodnia pracy, w których uczestniczyło około 2500 pracowników – ponad 1% populacji w kraju. Okazało się, że pracownicy byli w stanie pracować mniej, otrzymywali takie same wynagrodzenie i zachowali tę samą wydajność (przy poprawie własnego samopoczucia i większej puli czasu na spożywanie sojowego latte).
Uczestnicy badania skrócili swoje godziny pracy o 3-5 godzin tygodniowo. Np. w firmie zajmującej się utrzymaniem dróg, sprzątaniem ulic i ogrodów miejskich skrócono przez 4 dni pracę o godzinę (zamiast do 17:30 ludzie pracowali do 16:30). Nie zauważono zmniejszenia wydajności pracy, bo ta ostatnia to i tak było już tylko czekanie na fajrant.
W centrum usług świadczących usługi społeczne dla dzieci i rodzin pracowano 40 godzin w tygodniu, a teraz pracują 36 godzin za tę samą płacę. Tutaj układ jest taki, że w piątki pracują po 4 godziny. Pracownicy zgłaszają mniej dni chorobowych. Utrzymanie produktywności było możliwe poprzez skrócenie spotkań i zastąpienie części z nich sesjami online. W jeszcze innych firmach pracownicy zagłosowali za tym, aby mieć dzień wolny w co drugi piątek.
Podsumowując: nie ma obowiązku osiągania sukcesu na miarę Roberta Lewandowskiego. Jednak trzeba się pogodzić z tym, że osiąganie sukcesów raczej wymaga ciężkiej pracy (rzadziej – dobrego pomysłu). Aby przeciętny pracownik – niemający ambicji pracy po 16 godzin dziennie, by znaleźć się na szczycie – mógł zarabiać dobre pieniądze, razem z pracodawcą muszą wypracowywać wystarczająco wysoką wartość (albo inaczej dzielić tę, którą wypracowują dziś – Adrian Zandberg w tym momencie pokazuje „lubię to” i głosuje za podniesieniem podatków dla przedsiębiorców).
Być może jest to możliwe przy większej równowadze między pracą a życiem pozapracowym (strategia islandzka), ale wszystko w granicach wynikających z wartości, którą w kraju wypracowujemy. Jeśli chcemy pracować niespiesznie i za dobre pieniądze, to po prostu musimy mieć większy tort do podziału – wytwarzać więcej cennych dóbr i usług.
Jakie jest Wasze stanowisko w sprawie osiągania sukcesu kosztem kilku, kilkunastu lat pracy po 16 godzin dziennie?
—————
Skorzystaj z bankowych promocji, sprawdź „Okazjomat Samcikowy”
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi leżącymi w banku na 0,00001%? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać na bankach:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking najlepszych kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek? I co trzeba zrobić w zamian?
—————
Sprawdź inwestycje ze znakiem jakości Samcika
>>> Oszczędzaj na emeryturę i dostań 200 zł „samcikowej” premii. Załóż przez internet konto IKE i ulokuj pieniądze w jednym z tanich funduszy UNIQA. To TFI pobiera jedne z najniższych w Polsce opłaty za zarządzanie funduszami inwestycyjnymi (dla części funduszy 0,5%). Nie ma też żadnych opłat przy zakupie (a kupujesz nie ruszając się z fotela). Koniecznie wpisz kod promocyjny: msamcik2021. Jeśli nie chcesz blokować oszczędności aż do emerytury – załóż przez internet konto „Tanie oszczędzanie” w TFI UNIQA: te same fundusze z niskimi opłatami, ale bez obowiązku „mrożenia” pieniędzy aż do emerytury. Maciek Samcik trzyma tam kawałek swoich prywatnych oszczędności. Jeśli nie jesteś do końca przekonany/a, to zerknij do tego artykułu
>>> Zainwestuj z Samcikiem w fundusze z całego świata bez prowizji. Chcesz wygodnie – przez internet – oraz bez żadnych opłat lokować pieniądze w funduszach inwestycyjnych z całego świata? Skorzystaj z platformy F-Trust rekomendowanej przez „Subiektywnie o Finansach”. Kupuję tam fundusze. Inwestowanie bez opłat dystrybucyjnych po wpisaniu kodu promocyjnego ULTSMA. A w tym poradniku najważniejsze rady, w co teraz inwestować.
——————————
Słuchaj podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”
„Finansowe sensacje tygodnia”, czyli cotygodniowy podcast nagrywany przez ekipę „Subiektywnie o Finansach”, znalazł się właśnie w dziesiątce najpopularniejszych podcastów newsowych na platformie Spotify. Dziękujemy bardzo wszystkim, którzy słuchają, subskrybują i polecają nasz podcast. Kolejnych odcinków „Finansowych sensacji tygodnia” słuchajcie w każdą środę. Podcast jest dostępny na www.subiektywnieofinansach.pl, na platformie Anchor, oczywiście na Spotify, Google Podcast, Apple Podcast oraz na kilku innych platformach podcastowych. Poszczególne odcinki można znaleźć i odsłuchać pod tym linkiem.