15 maja 2017

Monopol na torach zaszkodzi pasażerom. Ceny w Intercity są już europejskie, tylko szybkość nie ta

Monopol na torach zaszkodzi pasażerom. Ceny w Intercity są już europejskie, tylko szybkość nie ta

Kilka portali internetowych doniosło ostatnimi czasy, że Intercity, najpopularniejszy w Polsce kolejowy przewoźnik dalekobieżny, radykalnie zmniejszył liczbę tanich biletów, wykorzystując swoją monopolistyczną pozycję. Nie ma już prawie biletów za 49 zł. Powiem szczerze: nie dziwię się. Już kilka let temu apelowałem, że potrzebny nam jest Ryanair na torach, bo inaczej będziemy płacili za podróżowanie pociągiem coraz więcej. I co?

Czytaj: Potrzebny nam Ryanair na torach! Przejechałem się konkurencją dla Intercity. I powiem Wam szczerze… jest moc!

Zobacz również:

O ile jeszcze kilka lat temu na niektórych trasach delekobieżnych można było wybierać między pociągami Intercity, a np. składami Przewozów Regionalnych, tak teraz tych ostatnich na trasach międzymiastowych nie widać (a bywały tańsze i wygodniejsze). Przewozy Regionalne, Koleje Mazowieckie, Arriva, czy Leo Express – to firmy, które chciałyby powalczyć z Intercity, ale Urząd Transportu Kolejowego podobno im nie ułatwia. 

Choć np. Kolejom Mazowieckim udało się wyszarpać kawałek torów w weekendy i wypuścić w trasę do Krakowa piętrowy pociąg „Dragon”, zaś do Gdańska, Sopotu i Gdyni – „Słoneczny”. Ceny biletów są bardzo przyjemne – 40 zł za bilet normalny do Krakowa (czas jazdy nieco ponad trzy godziny, start tuż po 7:00) oraz 45 zł do Trójmiasta (jedzie się cztery godziny, start o 7:30). Szkoda, że ta konkurencja działa tylko w soboty i niedziele, bo wiem, że są to wygodne i komfortowe pociągi.

O co chodzi z „Dragonem”: czytaj na stronach Kolei Mazowieckich

Więcej o tym: Co się dzieje z cenami biletów na pociągi Intercity?

Monopol Intercity więc trwa i się umacnia. W zeszłym roku firma sprzedała 38,5 mln biletów (to tylko 12% wszystkich w Polsce, takie np. Przewozy Regionalne, wożące ludzi codziennie do pracy, sprzedały 80 mln biletów) i po raz pierwszy od lat miała zysk – zarobiła na czysto aż 47 mln zł. Podobno frekwencja w pociągach – w sensie liczby sprzedanych biletów – zwiększyla się o 24%, a za te bilety zapłaciliśmy prawie 1,8 mld zł.

Już widać, że szefowie Intercity, widząc kręcący się interes, postanowili też… przykręcić nam śrubę. Już w zeszłym roku drastycznie podnieśli minimalne ceny na bilety pierwszej klasy pendolino i obniżyli standard usług. O ile poprzednio w promocji można było jechać pierwszą klasą za 89 zł, to teraz najtańsza opcja kosztuje 139 zł. Kiedyś do biletu był ciepły posiłek gratis oraz prasa codzienna, teraz została zimna przekąska i napoje. A najdroższe bilety na pierwszą klasę kosztują już 229 zł (wcześniej: 189 zł). Od kilkunastu tygodni pojawiły się problemy z tanimi biletami.

Tu więcej: o tym jak jeździemy koleją (raport Urzędu Transportu Kolejowego)

Kraków, Gdańsk, Poznań: szybkim pociągiem za 50 zł? Prawie bez żadnych szans

W sobotę (13 maja) po południu próbowałem kupić bilet na pendolino do Krakowa na piątek 9 czerwca. Teoretycznie nie powinno być większego problemu z biletami „Superpromo” za 49 zł przy niemal miesięcznym wyprzedzeniu. Nic z tego. We wszystkich pociągach pendolino zaproponowano mi cenę 105 zł (i tak sporo niższą od cen biletów „last minute”, która wynosi 150 zł). W pierwszej klasie było jeszcze „lepiej”, tu z ośmiu pociągów w pięciu były jeszcze bilety po 139 zł, zaś w pozostałych trzech obowiązywała już cena bazowa – 229 zł. W pociągach EIC – to tylko ciut mniej „luksusowa” kategoria od pendolino – wszystkie pociągi oferowały cenę 97 zł w drugiej klasie i 139 zł w pierwszej.

Oczywiście: nie oznacza to, że do Krakowa nie można pojechać taniej. Ale nie jest ani szybko, ani tak wygodnie. Pociągi TLK i IC (czyli zdecydowanie niższych kategorii) mogłem kupić po 42-46 zł (druga klasa), przy czym tylko jeden z nich oferował czas przejazdu jakoś-tam porównywalny z pendolino (które dociera na miejsce w czasie 2:20). Pozostałe jadą od pół godziny do dwóch godzin dłużej.

Ale Kraków to najbardziej oblegana trasa Intercity. Postanowiłem sprawdzić nieco mniej „chodliwą” trasę Warszawa-Gdańsk. Też z miesięcznym wyprzedzeniem. I też nie jest dobrze. Z jedenastu pociągów klasy pendolino w dziesięciu zaproponowano mi cenę 105 zł. A tylko w jednym – odjeżdżającym bladym świtem (o godz. 6:20) był jeszcze bilet po 49 zł. Jedynie na pociągi TLK bilety po 44 zł były dostępne i to w ilościach hurtowych (ale podróż trwa trzy kwadranse dłużej, niż pendolino, czyli 3:30).

Może więc Poznań? Tu najwyższą dostępną kategorią pociągów nie jest pendolino, lecz pociągi EIC. Ale też nie ma co liczyć na bilety po 49 zł. Z ośmiu pociągów tej kategorii cenowej, na które chciałem kupić bilety z miesięcznym wyprzedzeniem, nie było żadnego, w którym cena byłaby niższa od 97 zł (w pierwszej klasie bilet można kupić po 129 zł lub 199 zł). Taniej – po 42 zł – mogłem podróżować tylko w czterech pociągach TLK, ale trzeba wyruszyć z Warszawy najpóźniej o 14:30 (i spędzić cztery godziny w pociągu) lub po 20:00 (i być na miejscu późną nocą).

Krótko pisząc: o ile jeszcze rok temu można było za 50 zł od osoby jeździć po kraju szybko i luksusowo (kupując bilet wcześniej), o tyle teraz trzeba płacić najmarniej 100 zł. A jeśli kupuje się bilety z dnia na dzień, to bliska zeru jest szansa, że wygodnie i ekspresowo pojedziemy taniej, niż za 150 zł. Choć między „zero” a „prawie zero” jest drobna różnica – np. gdy w sobotę sprawdzałem bilety na pociągi do Krakowa na niedzielę (czyli już „last minute”), to znalazłem jeden pociąg pendolino z biletem za 49 zł – odjazd o 6:40 rano. W kierunku „gdańskim” takie pociągi była aż dwa – odjazd o 6:20 oraz o 7:20.

Po prostu chcąc tanio podróżować Intercity trzeba być rannym ptaszkiem. Ludzie, którzy na codzień zajmują się „przechwytywaniem” tanich biletów pewnie mnie wyśmieją, bo przecież zawsze można wstać po północy (albo ciut później, gdy skończy się przerwa technologiczna w serwisie www.intercity.pl) i zabukować ten jeden, czy dwa bilety po 49 zł. Jasne, można. Tym niemniej zauważam z bólem, że jeszcze rok temu na najmniej obłożone pociągi bilety po 49 zł były dostępne nawet na tydzień przed podróżą. W tym sensie ich dostępność spadła. 

Czytaj: Ostra jazda w pociągu. Multimedialny stolik. Zapłacisz mu smartfonem

Czytaj też: Nowy pomysł kolejarzy. Wysiadasz z ociągu, a tam czeka… szofer

Czytaj też: Dziwna sytuacja? Gdy wchodzisz do pociągu, a tam… bank

„Europejskie” ceny w Intercity. Tylko szybkość nie ta

Podejrzewam, że na niektóre pociągi – te odjeżdżające w godzinach szczytu – niemal skasowano opcję „Superpromo”, wychodząc z założenia, że bilety i tak się sprzedadzą. Bilety tego typu zapewne zostały w większych ilościach w ofercie na pociągi wczesnoporanne. Szefowie Intercity nie wypowiadają się na temat swoich strategii cenowych, ale fakty mówią same za siebie – de facto utrącili możliwość luksusowego podróżowania po ok. 50 zł za osobę. I w zasadzie im się nie dziwię. Jak się ma monopol, to po co oferować tanie usługi? Lepiej spłaszczyć taryfy i równać do najdroższej. Szkoda, bo w liniach lotniczych – zwłaszcza tych tanich – zróżnicowanie taryf jest większe.

Tu poczytaj: o wynikach finansowych Intercity w zeszłym roku

Jakiś czas temu miałem okazję podróżować szybką koleją w Hiszpanii. Tam odpowiednik pendolino pozwala kupować bilety na trasie Madryt-Malaga (czas podróży 2:20, tak jak Warszawa-Kraków) z miesięcznym wyprzedzeniem po 50-70 euro (w zależności czy bilet jest zwrotny czy też przy rezygnacji traci się całą cenę). W taryfie „last minute” bilet kosztowałby 140 euro.

Biorąc pod uwagę, że wynagrodzenia w Hiszpanii są mniej więcej trzy razy wyższe, niż u nas, trzeba to porównać z sytuacją, w której za najtańszy bilet bezzwrotny płacimy 70 zł, zaś za najdroższy „last minute”, niecałe 200 zł. Tyle, że między Madrytem i Malagą jest ponad 500 km, a między Warszawą i Krakowem – mniej, niż 300 km. Ceny, jakich życzy sobie Intercity po ostatnich „podwyżkach” są zatem relatywnie wysokie, biorąc pod uwagę dwa razy niższą szybkość podróżowania, niż w hiszpańskim pendolino.

obrazek pochodzi z blogu Patryka K.

Bilety rodzinne wreszcie można kupić przez internet!

Jeśli mam płacić więcej, to oczekuję lepszego serwisu. I to nie tylko w pociągu, ale i w systemie rezerwacyjnym. Zwłaszcza, że podobno już jedna trzecia biletów na pociągi Intercity jest kupowana przez internet. Meandry systemu biletowego Intercity są dla mnie zagadką. Skoro w samolocie mogę sobie wybrać miejsce na mapie, to dlaczego nie mogę tego zrobić kupując bilet na pociąg? Dość często system stara się mnie przechtrzyć. Proszę o bilet przy oknie, a odpowiedź brzmi, że „nie ma”. Sprawdzam więc w internecie numerację wagonów, wybieram wagon z jakimś wysokim numerem i wskazuję – podając konkretny numer – miejsce przy oknie. I co? Wolne!

Zapewne jest więc tak, że ktoś skalibrował system w ten sposób, by zapełniać pociąg sektorami, upychając możliwie dużo pasażerów w pierwszych wagonach. Tak było jeszcze przed erą pendolino, ale dziś – gdy firma tak bardzo winduje ceny biletów – tak być już nie powinno. Oczekuję, że będę mógł w wygodny sposób wybrać swoje miejsce w ekspresowym pociągu, a nie liczyć na łaskę systemu rezerwacyjnego.

Jeśli mowa o zakupie biletów przez internet, to muszę pochwalić Intercity za to, że wreszcie w internecie dostępne są bilety rodzinne. Pisałem o tym w blogu kilkakrotnie i sądząc po popularności tych wpisów – Wam też nie odpowiadał fakt, że jak się jest rodzicem, to trzeba iść do kasy, a jeśli kupuje się bilet dla psa, to jest dostępny w internecie. Od kilku tygodni w internetowym serwisie biletowym Intercity jest już opcja „Bilet rodzinny”! Trzeba wskazać liczbę podróżujących osób (od dwóch do pięciu), potwierdzić, że wśród nich będzie co najmniej jedno dziecko do 16 lat i już można kupić wszystkie bilety z 30%-ową zniżką. Długo to trwało, ale koleje stały się prorodzinne. Pyszałkowato uważam, że mam w tym swój udział.

Czytaj też: Polityka rodzinna w Intercity. Wciąż lepiej mieć psa, niż dziecko

Subscribe
Powiadom o
27 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
DobraZmiana
6 lat temu

„Przewozy Regionalne, wożące ludzi codziennie do pracy, sprzedały 80 mln biletów) i po raz pierwszy od lat miała zysk – zarobiła na czysto aż 47 mln zł.”
PIS jednak dobrze rządzi 🙂

Bazi
6 lat temu
Reply to  DobraZmiana

Dobra zmiano – te 47 mln zł zysku miało PKP Intercity, a nie przewozy regionalne.

I pewnie, że dobrze rządzi – podnosi ceny.

Aaawt
6 lat temu
Reply to  DobraZmiana

Haha, PiS dobrze rządzi… Firma ma wypracowywac zyski, kto rządzi nie ma nic do rzeczy, no chyba że w komunizmie, tam partia centralnie sterowała gospodarką i przedsiębiorstwami. PiS akurat kolejami się nie interesuje (dzięki Bogu), za to mocno nadzorowane TVP ma najgorsze wyniki i oglądalność od lat.

Monter
6 lat temu

Nie rozumiem o co ten płacz. Zarabiasz dużo to płacisz dużo, skoro masz mus wozić swoje ego pierwszą klasą. Zdecydowana większość dojeżdżających do pracy zadowoli się najtańszymi połączeniami jadącymi może trzy kwadranse dłużej, ale im koszty nie wzrosną. Więc jakby nie ma tematu.

Ppp
6 lat temu
Reply to  Monter

Jest z czego wybrać, o ile nie jesteśmy przywiązani do godziny przyjazdu:
Kraków – Wawa:
5:39 – 7:58, Pendolino,
6:10 – 9:31, IC
6:37 – 9:05, EIC,
7:13 – 11:40, IC
7:37 – 9:58, Pendolino.
Jeśli jednak ktoś koniecznie musi dojechać przed 8:00 rano, to albo drogie Pendolino, albo nocny TLK 1:34 – 7:27.
Pan Samcik ma rację o tyle, że pomiędzy Pendolino co godzinę powinny być poupychane TLK/IC jadące około trzech godzin, a nie prawie 4,5 – 6 godzin, co jest czasem porównywalnym z autobusem.
Pozdrawiam.

Majcher
6 lat temu
Reply to  Monter

Monter
A jak nie zarabiasz dużo, to siedź w domu i niech Ci się nie marzy wyskok gdzieś na weekend, podczas którego podróż nie zajmie połowę wolnego czasu.

Monter
6 lat temu
Reply to  Majcher

Spieszy Ci się to płać. Tak jest zorganizowany cały świat, więc nadal nie widzę powodów do płaczu, chyba, że ktoś lubi sobie ponarzekać.

wodkangaz
6 lat temu
Reply to  Monter

Niektórzy to lubią jak się ich dyma, Monter.

anosnim
6 lat temu

Nie przesadzałbym, że jest tak źle z cenami.
Z wyprzedzeniem 17 dni, kupiłem bilet na Pendolino z Gdyni do Warszawy za 139 zł (to chyba najdłuższa trasa Pendolino – chyba, że jest jeszcze bezpośrednie połączenie do Wrocławia z Gdyni, ale chyba nie). Prawie 650 km pokonuje się w 5h 33 minuty. W porówaniu do samochodu nie ma konkurencji.

anosnim
6 lat temu
Reply to  anosnim

Przepraszam za pomyłkę – oczywiście miało być powyżej z Gdyni do Krakowa.

marik1973
6 lat temu

przy zakupie biletu rodzinnego znika zniżka przysługująca za zakup biletu z dużym wyprzedzeniem

Maku
6 lat temu
Reply to  marik1973

Oczywiście nie masz racji, jak kupujesz bilet rodzinny a jest dostępne „super promo” to system podstawia super promo

Maciej
6 lat temu

Część mojego wpisu z innego miejsca odnośnie pociągów W kolejach na zachodzie, gdzie bilety nie dość, że można kupić wcześniej niż miesiąc do przodu, to jeszcze o wiele taniej. Renfe Euromed czyli hiszpańskie Pendolino kosztowało mniej więcej 15€ za trasę Barcelona – Valencia. TGV z Lyonu do Marsylii (320 km w 1:40h ) tam i z powrotem za 20 € na miesiąc do przodu, kupowany wczoraj. (tj. 13.05.17) W Renfe promocję są różne, ale czasami się kiepsko trafi i nie będzie promocji. Raz jechałem bez promocji za 30€. Bilety dzisiaj, na za miesiąc są po 21-23€. TGV Paryż-Lyon na za… Czytaj więcej »

Raffi
6 lat temu

Kolej nie kuma, że konkurować dziś musi nie tylko z innymi przewoźnikami kolejowymi, ale i z autobusami i samochodami.
Za 150zł za bilet, to sorry, ale biorę żonę i jedziemy samochodem – 300km wychodzi 2x taniej, czas podróży podobny (licząc drzwi-drzwi, na dworzec trzeba przecież dojechać), a w dodatku można jechać o dowolnie wybranej porze dnia i nocy.
Podobnie autobusem – za 300km można zapłacić 40-50zł bez łaski i promocji, jest WiFi, jest podobna wygoda (w IC też mało miejsca na nogi), połączeń zwykle więcej niż PKP. Czas przejazdu jest dłuższy, ale zwykle lepszy niż w TLK.

gość
6 lat temu
Reply to  Raffi

Na jutro autobusem Kraków-Warszawa (300 km) jest masa biletów po 30 zł i trochę po 26 zł.

Maciej
6 lat temu

A dzisiaj życie w PKP dopisuję kolejny rozdział do podróży koleją po kraju.

„Modernizacja linii Warszawa – Poznań. Pociągi podrożeją, bo trasa się wydłuży”

http://www.rynek-kolejowy.pl/wiadomosci/modernizacja-linii-warszawa–poznan-pociagi-podrozeja-bo-trasa-sie-wydluzy-81712.html

T1000
6 lat temu

To już wolę lecieć samolotem do tego Krakowa czy Gdańska. Zapłacę niewiele więcej, a za chwilę jestem na miejscu.

mlpy
6 lat temu

Fajny artykuł, również uważam, że kolej powinna być bardziej dostępna. Słyszałem, że w Czechach, dzięki konkurencji Leo Expressu, bilet last minute na pendolino Praga – Brno (300 km) kosztuje 50-60 zł. Podobno przejazd naszym pendolino na takim dystansie to koszt ok. 17 tys. zł, dzieląc to na 400 pasażerów obu klas, wychodzi średnio 42,50 zł. Myślę, że przy pomocy odpowiedniego markeringu dałoby się zapełnić pociągi, obniżyć ceny i jeszcze na tym zarobić.

6 lat temu

Ceny na Pendolino to jedno, ale system rezerwacji biletów online jest tak źle zaprojektowany na każdym etapie – od szukania połączeń, poprzez wybór miejsca (i oczywiście zgadywanie co to za miejsce i czy na pewno jest obok), że to chyba specjalnie, żeby panie w kasach nie straciły pracy.

Xxx
6 lat temu

Nie dość że ceny podskoczyły do maksymalnych, to jeszcze wydłużyli o godzinę czas podróży pendolino z Krk do W-wy, idiocy, moich pieniędzy nie zobaczą,

Szymon
6 lat temu

Przez internet można owszem kupic bilet dla osoby z dzieckiem w przedziale dla osob z dziecmi do lat 4, ale nie ma możliwości wybrania innej znizki niz ta 30%. A czasami przysluguja większe.

n00ne
6 lat temu

Ryan z Gdańska do Krakowa jest droższy o 3 (TRZY) złote od pendolino.

6 lat temu

I think your page needs some fresh articles. Writing manually takes a
lot of time, but there is tool for this boring task, search for:
ssundee advices unlimited content for your blog

If you want to monetize porn site i have something for you.
Just visit my link. This adnetwork is also good for regular pages

AdeX
6 lat temu

Mnie udało się kupić bilety w relacji Opole => Warszawa Centralna na sześć dni przed odjazdem pociągu za 59 zł w 2 klasie. Faktem jest, że odjazd pociągu jest o 5.54 ale szczerze odpowiada mi ta godzina. Dzień wcześniej, czyli na tydzień przed odjazdem były dostępne jeszcze bilety po 59 zł w składzie EIP odjeżdżającym z Opola o 7.45, dzień później cena podskoczyła już do 89 zł. Jeśli chodzi o system rezerwacyjny to jest faktycznie irytujące, że jadąc z drugą osobą jest się zdanym na łaskę „systemu”, bo nie można wybrać miejsc obok siebie, a trzeba ewentualnie liczyć na szczęśliwy… Czytaj więcej »

Bartłomiej
4 lat temu

„Biorąc pod uwagę, że wynagrodzenia w Hiszpanii są mniej więcej trzy razy wyższe, niż u nas, trzeba to porównać z sytuacją, w której za najtańszy bilet bezzwrotny płacimy 70 zł, zaś za najdroższy „last minute”, niecałe 200 zł.” – to niesłuszne. My jesteśmy biedniejsi, więc bilety kolejowe muszą być relatywnie droższe dla nas. Muszą, ponieważ wynagrodzenia to tylko jeden składnik cenotwórczy. Porównywalny tabor kosztuje podobnie, ceny energii trakcyjnej czy infrastruktury o analogicznym standardzie nie różnią się tak bardzo.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu